Kolumbia – runda druga

Jesteśmy z powrotem! Spoglądamy na Kolumbię trochę ze zdziwieniem i zaciekawieniem. Bo niby bardzo się tu zadomowiliśmy i oswoiliśmy tutejsze porządki, ale jednak miesięczna przerwa sprawia, że wyskakujemy z trybów i potrzeba trochę czasu, by “wrócić do siebie”. Niektóre aspekty są zadziwiająco łatwe do przełknięcia, jak na przykład to, że cały dzień świeci słońce i jest bajecznie ciepło (woo hoo!!!!) – po zimnej Irlandii i trochę mniej zimnej, ale jednak, Polsce, czujemy się jak w raju. Od razu też zaaplikowaliśmy sobie olbrzymią dawkę owoców, za którymi baaaardzo tęskniliśmy. Kilka szklanek soku z lulo sprawiło, że od razu odechciało nam się powrotu do Europy! Trochę jednak gorzej znosimy wysokość. Po miesięcznym świątecznym obżarstwie i nicnierobieniu osławione ‘el soroche’ daje nam w kość. Moje poranne bieganie zakończyło się wypluciem serca i wracaniem do mieszkania na czworakach. Chciałam też wybrać się na rower, ale pompowanie kół tak mnie zmęczyło, że wróciłam na kanapę… Jest tak źle, że czasem mam wrażenie, że zmęczy mnie szczotkowanie zębów. Zaleta tych męczarni jest taka, że świąteczne kalorie spalamy w zastraszającym tempie i to właściwie niemal nie wstając z kanapy…

O przygodach z chorobą wysokościową tutaj:

 El Soroche czyli życie na wysokości

Leave a comment